piątek, 27 marca 2015

Chciałabym...


Witam Was serdecznie,

nazywam się Judyta, ale w świecie internetowych baśni i w kręgach literackiej melancholii przyjmuję najczęściej imię Lorelei Van Salem. Jest to mój już... hm, może trzeci lub czwarty blog. Poprzednie nie zdały egzaminu, a no i wtedy byłam jeszcze młoda, i chęć na prowadzenie jakoś szybko przeminęła.
Zapytacie pewnie teraz, dlaczego znów założyłam kolejnego bloga. Chyba potrzebuję wyjścia do ludzi - większego otwarcia, podzielenia się z innymi moimi myślami i tym, co mam do przekazania.
Prędzej byłam tylko spotykana i może trochę znana (w pewnych kręgach) na photoblogu. Dla wielu mój blog był jednak niezauważalny, a ja nie powiem, że wąskie grono odbiorców, które czytało moje notki mi nie odpowiadało, bo wręcz przeciwnie - czułam się tam dobrze. Czas jednak dał się we znaki, kiedy większość moich dobrych znajomych, którzy sami też ciekawie pisali, zrezygnowało z prowadzenia pb i tak stałam się tam nieco samotna...
Czym się zajmuję? Tak jak gdzieś w którymś rogu napisałam, tworzę coś w rodzaju sztuki. Piszę wiersze i powieści, ale cierpię ostatnio na chroniczny brak czasu - liceum nie sprzyja byciu twórcą.

Chyba najważniejsze pytanie: Co się pojawi na tym blogu?
Trudno powiedzieć. W dużej mierze będą to moje teksty: wiersze, fragmenty opowiadań, krótkie nowele. Zdarzą się relacje z koncertów, recenzje wybranych płyt, książek, czasem produktów z szafy gotyckiej wiedźmy ;)
Postaram się pisać min. raz w tygodniu, z uwagi na duży natłok nauki i moje chore ambicje.


Chciałabym kiedyś otworzyć po przebudzeniu oczy i pomyśleć: "Jestem spełniona"
Chciałabym kiedyś robić to co naprawdę kocham...
Chciałabym...




Proszę Was o zaglądanie i zapraszam do wspólnego tworzenia ze mną tego miejsca :)

Pozdrawiam Wampirki...






2 komentarze:

  1. Aż muszę o to zapytać... Czy znana Ci jest osoba Tomasza Beksińskiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, bardzo szanuję go i to, co po sobie zostawił... Jego audycje mają w sobie coś przyciągającego i uzależniającego. A on sam był człowiekiem szczęśliwym w swym nieszczęściu. Nie spotkał kogoś, kto by sprawił, że to szczęście przeważałoby w jego życiu... To smutne, ale i porażające w pewien sposób.

      Usuń