Enjoy!
SEN NOCY JESIENNEJ - AKT IV: ZABURZENIA WIDZENIA I OSOBOWOŚCI
Zapach zgniłych liści
głucho wsiąknięty
przez policzki cichej martwicy
odbił się echem wolnej prostoty
ściśniętej w depresyjnie różowym kubraczku
malutkiej dziewczynki ze złotymi ustami
Dzieci omdlałe z porzeczkowej słodkości
zbierają truchła ziemi
obrosłe w smutek ból i żal
przełamany żółcią i czerwienią
nawiniętą niby przypadkiem na czarny szal
Plac przed biblioteką przegniły
przemienił się w dom zmarłych
koszmarny cmentarz umęczonych wędrowców
każde skrzydło - niby krzyż -
wyznacza tu nasz byt
Przeszedłem...
i nie spostrzegłem kiedy
zapadłem się w dół -
- własny grób -
i owiał mnie zapach
przejmujący
odurzający
... zapach
zgniłych liści
Do następnego, wampirki...
W cholerę niepokojący ten wiersz. Ale jedyne wiersze jakie jestem w stanie przyswoić to właśnie takie - złowieszcze... Proszę o więcej.
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję bardzo :) miło mi, że spodobał Ci się ten wiersz... Nie czuję z niego jakiejś ogromnej dumy, ale moim zdaniem powinien się tu znaleźć :)
UsuńJa nie potrafię innych potworków pisać :D